Newsy

BATMAN na WIELKIM EKRANIE

Od Wilsona do Pattinsona

Na ten moment czekało wielu fanów uniwersum DC. Zupełnie nowa odsłona przygód Mrocznego Rycerza trafia na ekrany Multikina! "BATMAN" Matta Reevesa to kolejne spotkanie z Bruce'em Waynem oraz jego nocnym alter ego. To także zupełnie nowy film, w którym próżno szukać nawiązań do trylogii Christophera Nolana albo filmów z Benem Affleckiem. W tytułowej roli wystąpił Robert Pattinson, który chyba już całkowicie pozbył się łatki "tego wampira ze «Zmierzchu»". Przygotujcie się na trzygodzinne widowisko, w którym Batman zabawi się w detektywa i spróbuje rozwiązać sprawę serii tajemniczych morderstw popełnionych przez niejakiego Riddlera. Aż trudno uwierzyć, że Mroczny Rycerz pojawia się na wielkim ekranie od niemalże 80 lat! Początki były skromne, bo Batman do kina zawitał najpierw w wersji... serialowej.

Tak, to nie jest pomyłka. Kiedyś w kinie wyświetlano także seriale! 16 lipca 1943 roku do amerykańskich kin trafił pierwszy odcinek "Batmana" z Lewisem Wilsonem w roli głównej. Z jednej strony był to Mroczny Rycerz tylko z nazwy, bo Wayne grał tu rolę nie mściciela, ale amerykańskiego tajnego agenta walczącego nie z Jokerem, ale ze złowrogim doktorem Daką, którego próżno szukać na kartach komiksu. Z drugiej strony ten "filmoserial" jest dla mitologii Batmana niezwykle ważny. To tutaj po raz pierwszy pojawia się "Jaskinia Nietoperza", później przemianowana na "Batjaskinię". Tutaj także poznajemy Alferda takiego, jakiego znamy do dzisiaj - szczupłego, z charakterystycznym wąsikiem. 

Nasz zamaskowany bohater powrócił w czerwcu 1949 roku. "Batman and Robin" także był serialem pokazywanym w kinach. Tym razem w roli milionera-pogromcy wystąpił Robert Lowery. Ta produkcja miała jeszcze niższy budżet niż kinowy debiut Batmana, co objawiło się koszmarnymi wręcz kostiumami oraz całkowitym brakiem przywiązania do logiki. Dość rzec, że batsygnał działa tu nawet za dnia, a główni bohaterowie poruszają się nie batmobilem, ale zwykłym samochodem. No i znowu głównym przeciwnikiem nie jest żadna postać z komiksu, tylko tajemniczy Wizard. Dla odważnych - pełna wersja serialu dostępna poniżej:

Minęło trochę czasu i widzowie znów zatęsknili za Człowiekiem-Nietoperzem. Serial z Wilsonem został w 1965 roku w całości zaprezentowany w kinach jako "An Evening with Batman and Robin". Entuzjastyczne przyjęcie sprawiło, że czym prędzej postanowiono stworzyć nową serię przygód Mrocznego Rycerza. Seria ta z kolei doczekała się także wersji kinowej, czyli znanego dziś i kultowego dzieła "Batman zbawia świat" z Adamem Westem w roli tytułowej. Ten film z 1966 roku to pierwsza w pełni wielkoekranowa odsłona przygód kultowego bohatera, ale i relikt przeszłości, symbol lat 60. i mniej lub bardziej zamierzona parodia mitów herosa z Gotham. Mimo wszystko ogląda się to ciągłym uśmiechem na twarzy, a pozytywny efekt dodatkowo potęguje fakt, że na ekranie możemy podziwiać aż czterech arcywrogów Batmana. Nikczemnie podkręcają tu wąsa Riddler, Pingwin, Joker oraz zmysłowa Kobieta-Kot.

Sukces "Batmana zbawiającego świat" miał swoją mroczną stronę: widzowie przekonali się, że warto nie brać Mrocznego Rycerza na poważnie. Batman stał się ekwiwalentem komiksowej zgrywy i wygłupu. Musiało minąć ponad 20 lat, by Człowiek-Nietoperz powrócił w glorii chwały. "Batman" Tima Burtona wleciał na kinowe ekrany 23 lipca 1989 roku, wziął szturmem box-office oraz udowodnił, że o obrońcy Gotham można opowiedzieć w konwencji całkowicie serio. Tym razem Bruce'a Wayne'a zagrał Michael Keaton, co z początku nie spodobało się widzom przyzwyczajonym do komediowych ról aktora. A jednak Keaton sprawdził się znakomicie, a swój występ powtórzył w "Powrocie Batmana" z 1992 roku. W pamięci widzów wyryły się znakomite kreacje wrogów naszego bohatera. W kultowego Jokera wcielił się Jack Nicholson, Pingwina zagrał Danny DeVito, a w skórzane wdzianko Kobiety-Kota wbiła się Michelle Pfeiffer. Dzieciaki był zachwycone, rodzice nieco mniej. "Batmany" Tima Burtona oskarżano o przekraczanie granicy między kinem familijnym, a tym dla dorosłych.

W oczach wielu fanów nieco poważniejszego podejścia do mrocznego obrońcy Gotham kolejne kinowe przygody Batmana, mówiąc delikatnie, pozostawiły wiele do życzenia. Nie zaczęło się aż tak tragicznie, bowiem "Batman Forever" z 1995 roku był wypadkową stylu Burtona z kampowym podejściem filmu z 1966 roku. Niby wszystko traktowano z powagą, ale rozbuchane stroje, ostre kolory i niespójny ton opowieści tworzyły groteskowy klimat. Film z Valem Kilmerem w roli głównej stawiał Zamaskowanego Krzyżowca naprzeciw Riddlera i Dwóch Twarzy, w których z werwą wcielili się Jim Carrey i Tommy Lee Jones. Kontynuacja poszła o krok dalej i postawiła na kicz totalny. Tym razem z buty Batmana wbił się George Clooney, a obsada znów pękała w szwach od znanych nazwisk. W Doktora Freeze'a wcielił się sam Arnold Schwarzenegger, zaś uwodzicielską Poison Ivy zagrała Uma Thurman. Cóż z tego, skoro "Batman i Robin" z 1998 roku został zmiażdżony przez widzów i krytyków. O ile "Batman zbawia świat"miał swój specyficzny urok, tak film z Clooneyem zapisał się w pamięci fanów Batmana jako tragiczne nieporozumienie. 

Musiało minąć osiem lat, by Batman wrócił na wielki ekran. Ale opłacało się czekać, bo Człowiek-Nietoperz nie tylko wrócił, ale zrobił to w wielkim stylu. Stało się tak za sprawą Christophera Nolana, brytyjskiego reżysera wtedy jeszcze niezbyt znanego, ale świetnie się zapowiadającego. Jego "Batman Początek" z 2005 roku postawił przede wszystkim na realizm i odsłonił skrywaną dotąd przeszłość Bruce'a Wayne'a. Zobaczyliśmy, jak przyszły superbohater zwiedza świat i trenuje sztuki walki, by później przeciwstawić się zorganizowanej przestępczości rządzącej Gotham. W cień odeszły wszelkie elementy fantastyczne. Gadżety i pojazdy Batmana dostają tutaj swoje własne mini-historie. Złoczyńcy byli tylko ludźmi, a ich wszelkie paranormalne zdolności dostosowano do realistycznej konwencji serii. W roli tytułowej wystąpił Christian Bale, który powtórzył swój występ w kolejnych dwóch częściach, także wyreżyserowanych przez Nolana. "Mroczny Rycerz" z 2008 roku szybko został okrzyknięty najlepszym filmem superbohaterskim w historii stawiając naprzeciw Batmana jego arcywroga Jokera, w niezapomnianej kreacji Heatha Ledgera. Finał trylogii, "Mroczny Rycerz powstaje" z 2012 roku, zakończył serię Nolana w triumfalnym stylu, jednocześnie ustawiając poprzeczkę bardzo wysoko przed kolejnymi twórcami. 

Po wielu latach... A nie, wróć! Tym razem Batman nie kazał na siebie długo czekać. Zupełnie nowa wersja tej postaci zadebiutowała już w 2016 roku za sprawą filmu "Batman v Superman: Świt sprawiedliwości". W roli głównej wystąpił Ben Affleck kreując postać Batmana zmęczonego dwoma dekadami bezowocnej walki z przestępczością. Bruce Wayne jest tu zgorzkniałym i pozbawionym złudzeń herosem, który popełnia błędy i działa pochopnie. Film był kolejną częścią Kinowego Uniwersum DC zapoczątkowanego filmem "Człowiek ze stali" z 2013 roku. Reżyser Zack Snyder, zainspirowany kultowym komiksem "The Dark Knight Returns", przedstawił widzom superbohaterską epopeję. Batman został skonfrontowany z Supermanem, w tle debiutowała Wonder Woman, poruszono wątek Doomsdaya, zabójcy Supermana oraz przygotowano grunt pod "Ligę sprawiedliwości". Niestety to ciekawie zapowiadające się uniwersum nie przetrwało próby czasu. Fani wytykali nagromadzenie wątków, krytycy utyskiwali na nadużywanie zwolnionego tempa oraz męczący patos. 

Ben Affleck miał powtórzyć swoją rolę w solowym filmie o Batmanie, ale plany uległy zmianie. Postawiono na kolejny reboot i zupełnie nową historię. W taki sposób do akcji wkroczył Robert Pattinson, a jego "BATMANA" możecie podziwiać na ekranach Multikina od najbliższego piątku. Nie znaczy to jednak, że Pattinson będzie miał teraz patent na rolę Mrocznego Rycerza. Nic bardziej mylnego. Po raz pierwszy w historii będziemy mogli podziwiać nie dwóch, a trzech Batmanów na wielkim ekranie (co prawda nie jak u konkurencji, bo nie w ramach jednego filmu). Ben Affleck oraz, uwaga, Michael Keaton powtórzą swoje role we "Flashu", czyli solowych przygodach tytułowego bohatera. Jeśli miałbym zgadywać, to w tym filmie pożegnamy się z "Battfleckiem", linie czasowe ulegną zmianie, a na pierwszym planie pojawi się podstarzały Człowiek-Nietoperz w wykonaniu Keatona. Całość zapowiada się arcyciekawie i z pewnością dostarczy fanom ogromnych wrażeń.

Nie wspomnieliśmy o animowanych filmach, z których część trafiała na kinowe ekrany ("Batman: Maska Batmana", "Zabójczy żart", "LEGO® BATMAN: FILM"), ani o gościnnych występach Wayne'a w takich produkcjach, jak "Legion samobójców". Batman przez wiele lat omijał kinowe ekrany, ale gdy już się na nich rozgościł, to zrobił to na dobre. Niedawno świętowaliśmy osiemdziesięciolecie tej postaci i coś mi mówi, że jeszcze niejeden raz my, nasze dzieci oraz ich wnuki będziemy mogli podziwiać na wielkim ekranie Mrocznego Rycerza, stróża Gotham i pogromcę zbrodni. Do następnego, Batku! 

Batman

Batman

Science-Fiction Sensacyjny Od lat: 13 176 min

Więcej o filmie