Newsy

Shazam! Gniew bogów: Are you serious?

Pod przykrywką zgrywy i humoru z zeszytów szkolnych nastolatków nowy „Shazam” mówi całkiem serio o tym, o czym często nie chcą słyszeć ani rodzice, ani nauczyciele.

Zacząłem zbyt na serio? Sorry, ale taka prawda.

„Shazam! Gniew bogów” ma wszystko to, za co pokochaliście część pierwszą. Bezpretensjonalnych młodych bohaterów. Niezborne zestawienie ogromnych mocy i uroczej niezdarności nastolatków, którzy zostali nimi obdarzeni. Humor szkolnych korytarzy, który znamy od dekad, a ciągle bawi: głupawych osiłków z drużyn baseballowych i inteligentnych geeków nadrabiających humorem, bystrością kojarzenia faktów i ciętą ripostą – którym oczywiście będziemy kibicować przez cały film.

Jeśli pierwsza część była zarazem pierwszą superbohaterską wariacją o mutacji, pamiętacie zresztą sami:

…tak tu idziemy o krok dalej, ale jesteśmy cały czas w tym samym klimacie dowcipnego zaangażowania.

Niby wszystko jasne, niby nihil novi. Śmiechu po pachy, aż Was brzuchy rozbolą.

Ale jest coś jeszcze.

Coś, o czym twórcy mówią lekkim tonem, tak jakby chcieli tylko zajawić temat, zwrócić naszą uwagę, zainspirować i powiedzieć: zauważcie to, otwórzcie oczy.

I to są już tematy jak z okładki „Charakterów”: Dlaczego nastolatki nie czują się wystarczające? Dlaczego są skazane na porównywanie się z „lepszymi” od siebie, wyidealizowanymi postaciami z mediów społecznościowych? Dlaczego nie są w stanie podołać presji dorosłych: rodziców czy nauczycieli? Dlaczego buntują się przeciw regułom świata, który im zostawiamy?

Jest tego więcej: syndrom oszusta, trudne emocje, których nikt nie rozumie, współpraca czy bycie Zosią-samosią, pierwsza miłość, wewnętrzny krytyk, wahania nastrojów, kwestia oceny czyjejś postawy i próba jej zrozumienia, wyrozumiałość, lojalność wobec przyjaciół, autodestrukcyjne nawyki… Długo by wymieniać. Ale nie chodzi bynajmniej o chaotyczną litanię „z czym musi mierzyć się nastolatek”:

Znów zbyt serio?

Zbyt serio jak na filmy superbohaterskie? Sorry, ale zaoponuję.

Kino blockbusterowe jest dziś jak tuba propagandowa do przekazywania treści, nastrojów społecznych i wartości. To współczesna popkulturowa mitologia. Nieprzypadkowo „Shazam: Gniew bogów” nawiązuje do starożytnej kosmogonii – chaosu, z którego wyłoniły się pierwsze byty.

Serio? – zapytacie. Przecież czerpanie z mitów ani nie jest czymś nowym ani przesadnie oryginalnym i już milion razy Marvel i DC wycierali sobie gębę różnymi powinowatymi Thora, Lokiego czy Aquamana. Zgoda, ale wracam do tego, co nam podpowiada Shazam: Konflikt bandy dzieciaków z Córami Atlasu symbolizuje upadek starego porządku, kosmiczne starcie z paradygmatem myślenia, który nie ma już racji bytu.

Dotyczy to zarówno relacji rówieśniczych, wygłaszania przez dorosłych mądrości ex cathedra, czy ustalonych wzorców zachowań opartych na relacjach silniejszy-słabszy. Młodzi bohaterowi nie tylko stają do walki z ogromnymi siłami zła, ale – co ważniejsze – kwestionują status quo, w tym nasze wyobrażenie tego, co jest złe i co jest dobre. Efekt jest paradoksalny – ze złolami też można empatyzować, złoli też można jakoś zrozumieć, złol też ma jakieś swoje pobudki.

Oczywiście nie chodzi o to, by relatywizować zło, bo to jest niebezpieczne – chodzi o to, by przyjrzeć się drugiemu człowiekowi (no dobra, może nie o człowieka w tym przypadku chodzi) z empatią, uważnością, czyli umiejętnościami komunikacji społecznej, których nie wykształca w nas pruski model edukacji.

Why so serious?

Bo żarty się skończyły. Bo młodzi mają poważne problemy, na które dorośli patrzą z pobłażającą myślą „jakie to są problemy! Prawdziwe problemy to się dopiero zaczną, jak pójdziecie do pracy”. Na takie dictum drobne mi się w kieszeni nie zgadzają i mam ochotę krzyknąć: DOROŚLI, SERIO?!

Radek Tomasik

SHAZAM! GNIEW BOGÓW

SHAZAM! GNIEW BOGÓW

Akcja Przygodowy Science-Fiction Od lat: 10 130 min

Więcej o filmie