„
Godzilla” z 2014 roku rozpoczął triumfalny pochód monstrualnych istot. W 2017 zajrzeliśmy do Konga z Wyspy Czaszki, a finał tej historii bezpośrednio zapowiedział „Godzillę II: Króla potworów”. I oto wracamy do świata pogrążonego w chaosie. Po naszej planecie krąży coraz więcej stworów zwanych Tytanami. Tajna organizacja Monarch stara się opanować sytuację, ale ekoterroryści mają inny pomysł: prastare istoty powinny zrównać wszystko z ziemią i przywrócić równowagę w przyrodzie. W takich okolicznościach spotykają się cztery gigantyczne jednostki: Godzilla, ogromna ćma Mothra, podniebny stwór Rodan oraz przerażający i potężny Potwór
Zero. Starcie między nimi zatrzęsie przyszłością całego świata.
„Godzilla II: Król potworów” jest filmem zrealizowanym przede wszystkim dla fanów japońskiego kina science-fiction. Pełno tu nawiązań fabularnych i muzycznych do stareńkich filmów z atomowym jaszczurem, zaś całość opiera się na pomysłach z takich dzieł, jak „Ghidorah – Trójgłowy potwór” oraz „Zniszczyć wszystkie potwory”. Ludzkie postacie i ich sprawy służą jedynie popychaniu fabuły do przodu. Nie oszukujmy się, nie ma tu materiału na oscarową rolę, nawet mimo obecności
Sally Hawkins, Very Farmigi czy Kena Watanabe. Twórcy mniej lub bardziej świadomie imitują nawet przywary klasyków na czele z niedorzeczną fabułą i czasem oszczędnym prezentowaniem zniszczeń, co kiedyś ukrywało mały budżet, a teraz służy tylko drażnieniu się z widzami. W jednej ze scen słyszymy, że Waszyngton legł w gruzach, lecz reżyser i reszta ani myślą pokazać nam upadek stolicy. Ale gdy na ekranie wreszcie dochodzi do pełnoprawnych starć między ponadstumetrowymi potworami, to całość zaczyna pracować na najwyższych obrotach.
Lepszej kinowej rozwałki w tym roku nie zobaczycie. Miasta obracane są w perzynę, ziemia się trzęsie, a anomalnie pogodowe nadają całości apokaliptyczny ton. Kilka kadrów przyprawia o gęsią skórką uświadamiając nam, jak mogłoby wyglądać piekło na ziemi. To koniec świata, w którym rządzi człowiek. Ludzkości pozostaje liczyć tylko na to, że przychylny im Godzilla poradzi sobie w kolejnych pojedynkach z Tytanami. A łatwo nie jest – nasz poczciwy wyrośnięty jaszczur trafia na godnego siebie przeciwnika, a ludzka „pomoc” przynosi więcej szkody niż pożytku. Na szczęście Godzilla może liczyć na dosłownie olbrzymie wsparcie. Nie zdradzę nic więcej, choć fani japońskich produkcji domyślają się, co jest na rzeczy. Trzeba przyznać, że starcia między ogromnymi potworami robią równie ogromne wrażenie i zaostrzają apetyt na więcej. Już za rok Godzilla zmierzy się z King Kongiem, a scena po napisach sugeruje także kolejny mecha… Przepraszam, megapojedynek.
„Godzilla II: Król potworów” to efektowny, wysokobudżetowy hołd dla stareńkich japońskich widowisk o gigantycznych monstrach. Wszyscy miłośnicy kaiju będą czuć ciary, uśmiechać od ucha do ucha, żywo kibicować i nierzadko bić brawo. Cóż poradzić – wielkie jest piękne!
Ocena:
8/10
Motywy Godzilli i Mothry nucił pod nosem cały czas
Piotr Olczyk